To która? Ta z prawej, czy z lewej?
Renata Żuk
Mam na imię Renata, a w łacinie Renata znaczy ,,odrodzona, zrodzona na nowo”
I tak się właśnie czuję… jak bym była nowa.
Całe moje życie zaczyna się na nowo, każdego dnia,
bo ja się nim zachwycam, cieszę się wszystkim co jest… od nowa…
I czuję jak wiele jest przede mną,
a za mną to, czemu jestem ogromnie wdzięczna,
bo mnie zbudowało.
Dzięki przeszłości jestem właśnie kim jestem.
Całą sobą czuję piękno mojego życia,
niezależne od tego, gdzie przebywam, ile mam lat,
co robię, czym się zajmuję… KOCHAM…
Przyszliśmy tu, aby żyć pięknie
a ja to sobie przypomniałam,
jakby ta prawda zawsze była we mnie…
I chcę się tym dzielić i o tym opowiedzieć…
Poczuj… poczuj siebie… w środku, w głębi, głębi siebie…
może tam, gdzie jeszcze nie zaglądałeś…
Zapewniam Cię… odkryjesz cuda…
Ja… to i z pustego naleję…
W trzech blondynkach siła…
Mój ci on…
Cała jestem miłością…
Zobacz moje prace..
Nazywam się Renata Żuk.
I zapomniałam siebie.
Zapomniałam swoje imię.
Zapomniałam co to Żuk.
Zapomniałam całe moje życie.
Zdjęłam mgłę nieprawdy.
Otworzyłam oczy.
I ujrzałam Światło.
Niewyobrażalne.
Skrzyło, jak miliony gwiazd na niebie.
I poczułam Miłość.
Wszechogarniajacą.
Co jak nici szczerozłote
wszystko łączy.
I wszystko przenika.
I poczułam:
oto Prawda mnie.
To ja jestem tym Światlem.
To ja – tą Miłością.
I pierwszy raz
spojrzałam na siebie –
oczami, co pelne miłości.
I się rozpłakałam.
Bo zobaczyłam cud siebie.
Boską doskonałość.
A w chwili zachwytu
przyszlo olśnienie:
To ja siebie taką stworzyłam.
Te dłonie – by dobrem dotykały.
Długie ramiona – by tuliły najczulej.
Te oczy błękitne – by widziały głębiej,
i patrzyły szerzej.
Tę smukłą szyję,
by twarz ku słońcu unosiła.
I stopy długaśne,
by czuły Matkę Ziemię.
Spojrzałam na moje piersi,
co takie drobniutkie,
co nigdy nie karmiły.
Spojrzałam na brzuch mój.
I na biodra moje.
Spojrzałam na łono,
co przez lata długie,
nie moimi prawdami
całe się pokryło.
I zrozumiałam.
W końcu zrozumiałam.
Że ja, w kobiecość moją ubrana,
wciąż jestem czysta.
Święta. Niewinna.
Cała nieskalana.
I jestem pełna. Kompletna.
I jestem piękna.
I w końcu poczułam:
że to kobiecość moim jest domem.
Kobiecość – niebem jest moim.
Że to łagodność, czułość, wrażliwość –
naturą moją jest prawdziwą.
Że zawsze nią była.
Tylko czekała.
Aż ją rozpoznam.
Aż powiem jej: TAK.
Zaproszę do życia.
Do wspólnej podróży.
I siebie ujrzałam
w tej nowej podróży.
Całą w kwiatach
i liściach paproci.
I taką sobą – się zachwyciłam..
I zatańczyłam –
Wolność wziąwszy w ramiona.
I w niej się puściłam.
W niej rozpuściłam wszystko –
co jeszcze trzymałam.
Aż stałam się lekka.
I przezroczysta.
A wolność jak piórko
uniosła mnie wysoko.
Naprawdę wysoko.
Ku najgłębszej głębi mej głębi.
I w niej – utuliłam siebie.
Utuliłam w sobie wszystko.
Każdą cząstkę siebie.
Każdą komóreczkę .
Utuliłam takim miłowaniem,
jakim nikt nigdy nie utulił.
I po raz pierwszy poczułam:
JA KOCHAM.
JA KOCHAM SIEBIE.
I jestem kochana.
Ja jestem – w sobie zakochana.
I uwielbiam siebie.
Uwielbiam – być sobą.
A całe moje Istnienie
tylko szeptało:
Nareszcie.
Nareszcie.
I znów siebie zapomniałam.
Zapomniałam – bo zrozumiałam.
Bo całą sobą poczułam:
Jestem tylko ja.
Jestem wszystkim. Każdym.
Jestem żywą cząstką Boga,
co zeszła człowiekiem.
Jestem pulsem Życia,
które jest wieczne.
Jestem Bezmiarem,
który się nie kończy,
który nieustannie tworzy.
Tworzy sobą.
To ja tworzę.
Ja tworzę sobą.
Siebie tworzę sobą.
I sobą tworzę świat wokoło.
Wiec tworzę – miłowaniem siebie.
Tworzę – będąc dla siebie dobra.
I będąc dla siebie czuła.
Tworzę w łagodności.
Tworzę pewnią cudu siebie.
Tworzę, bo przestałam pędzić, gonić.
Bo się zatrzymałam.
Tworzę – bo patrzę w głąb siebie,
Bo ufam – sobie.
Tworzę – bo ciągle wybieram.
Każdego dnia tworzę siebie na nowo.
I każdego dnia – siebie zapominam.
I zapomniałam, co napisałam.
I na nowo – siebie wybrałam:
Nazywam się Renata Żuk.
Jestem kobietą.
I to wystarcza.